15.08.2022 Tatry Byvala Vazecka Chata - Tri Studnicky - Krywań - Jamske Pleso - Byvala Vazecka Chata
15.08.2022 Tatry Krywań
Krywań - to moje największe dotychczasowe wyzwanie, dźwigam sobie poprzeczkę w górę. W środku nocy wyjazd z domu i z brzaskiem dnia zajeżdżam na płatny parking do Podbanske przy Cesta Slobody (Droga Wolności). Nie jestem pierwszy 😀, a parking do zbyt dużych niestety nie należy, więc zapewne wypełnia się on bardzo szybko. Ale nieważne, ja zaparkowałem i ruszam do przodu. 100m od parkingu - Byvala Vazecka Chata - znajduje się węzeł szlaków, z którego formalnie rozpoczynam wędrówkę.
Na początek obieram szlak czerwony ażeby dostać się na Tri Studnicky. Tutaj jak widać "szlakowskaz" nie wytrzymał naporu...😀.
Zmieniam szlak na zielony i powoli ale systematycznie zaczynam się wspinać. Im wyżej tym ciekawsze panoramy i widoki.
Mijam granicę lasu i kosodrzewiny, tutaj dopiero zaczynają się widoki.
Po drodze przystaję kilka razy, sam szlak zielony nie jest w żaden sposób trudny technicznie, jednak cały czas bez przerw wspina się do góry. Chwilę później docieram do skrzyżowania szlaków (Krivansky Zlab) pod główną granią Krywania 2494m.
Łatwo już było 😀. Kolor szlaku zmienia się na niebieski i stąd trzeba po prostu wejść na grań Krywania. Nie ma żadnych sztucznych ułatwień (łańcuchy, klamry), do wykorzystania mamy więc tylko nogi, ręce i dobry humor. Okazuje się, że nie "taki diabeł straszny", trochę wysiłku, ręce mocno musiały popracować, ale ekspozycja nie jest tutaj zbytnim problemem. Jestem na grani, do szczytu stąd jeszcze spory kawałek drogi. Rozpoczyna się mozolna wspinaczka, co chwilę przystaję i łapię oddech. Widoku cudowne.
Ostatni fragment przed szczytem trzeba mocniej popracować rękami i jest Krywań 2494m.
Na szczycie spędzam jakieś 20 minut, niepokojąco zaczyna się psuć pogoda i pojawiają się ciemne chmury, burza raczej nie byłaby tutaj wskazana. Ruszam na dół, teraz mocno szybciej, trochę "na dupie" na trudniejszych fragmentach. W okolicy Małego Krywania 2334m zaczyna kropić lekko deszcz, to dodaje mi jeszcze więcej energii. Nie schodzę dokładnie tak jak wszedłem. Na przykładzie grupy Słowaków, ominąłem szlak i po gruzowisku byle szybciej schodzę pod grań Krywania. Może nie jest to najbezpieczniejszy wariant, ale szybki. Będąc już pod granią, raz za razem przez niebo przeszły błyskawice i zagrzmiało. Odgłos grzmotów był tak potężny, że większość turystów łącznie ze mną w sposób niekontrolowany się skuliła. Niesamowite wrażenie. Za chwilę wszystko ucichło. Obieram więc teraz szlak niebieski i już powoli i spacerkiem zaczynam schodzić. Wtem widzę nadlatujący helikopter słowackich służb ratunkowych, zawisł w okolicy Małego Krywania, z helikoptera na linie zjeżdża ratownik, po dłuższej chwili wjeżdża na linie z drugą osobą i helikopter odlatuje w kierunku Popradu. Dzwoni Kasia, cała zdenerwowana...okazało się, że te 2 grzmoty o których pisałem uderzyły wprost na grani Krywania w turystów, jeden z polskich turystów zginął na miejscu, drugiego odtransportowano do szpitala w Popradzie...w tym momencie szczęka mi opadła...byłem w tamtym miejscu jakieś 20-30 minut temu. Nic dodać tutaj ani nic ująć.
Cały czas pozostając w lekkim szoku kontynuuję zejście. W oddali nad Niskimi Tatrami widać przesuwające się fronty burzowe. Wg prognoz tutaj pod Krywaniem nie powinno się już nic zdarzyć. Samo zejście jest bardzo przyjemne a widokowo bardzo malownicze. Po dłuższym czasie docieram na skrzyżowanie szlaków w okolicy Jamskego Plesa.
Stąd parę metrów nad samo jeziorko.
Końcówka trasy to kilkukilometrowy odcinek szlaku czerwonego i słynnej Słowackiej Tatrzańskiej Magistrali. Po spokojnym spacerze docieram do parkingu. Prawdę mówiąc mam dość, a dzisiejsza wędrówka ze względu na swoje okoliczności jeszcze długo pozostała w mojej pamięci.
Komentarze
Prześlij komentarz