29.06.2024 Beskid Żywiecki
Ten dzień niewątpliwie będę pamiętał bardzo długo. Zaczęło się od szeregu kombinacji w wyborze trasy na dzisiejszą wycieczkę, miały być Tatry i Raczkowa Czuba (ale ryzyko burz), Sudety (bezchmurnie i upał), trafiło więc na Beskid Żywiecki i okolice Koszarawy, gdzie upał miał być nieco lżejszy a i trochę chmur mogło pomóc w schronieniu się przed skwarem 😀. Wyjeżdżam więc z domu do Przyborowa, parkuję na darmowym dość dużym parkingu w okolicy kościoła pw. świętej Jadwigi. Ruszam do przodu. Na początek lasem i pod górę, powoli nasila się upał. Powoli docieram na szczyt góry Lasek 868m, wchodzącej w skład Diademu Polskich Gór (PTTK Wrocław).
Od szczytu jest trochę bardziej widokowo, idzie się całkiem przyjemnie - docieram do Chaty Lasek - Chaty Elektryków, zaczął się już sezon urlopowy, więc wokół Chaty bawi się już trochę młodzieży. Sama chatka ma swoją atmosferę, ale wiele już przeszła 😀. 2 młodych chłopaków z Tarnowskich Gór, widać trochę wczorajszych zaprosiło mnie na herbatę, a skończyło się na piwie. Posiedzieliśmy jakieś 20 minut opowiadając różne górskie przygody i historie. Nic...trzeba pędzić dalej. Szlak znowu biegnie przez las i tak zbliżam się do Koszarawy.
Masyw Babiej Góry ukryty częściowo w chmurach
Chata Elektryków - Chata Lasek
Jakieś 400m-500m od Koszarawy staje się rzecz dość niesamowita 😀. Na niewielkim nachyleniu, dość śliskim fragmencie, przeglądając telefon i idąc powoli - nagle dostaję poślizgu, moja reakcja była mocno opóźniona niestety, ratuję telefon, aparat, kijki niestety oba trzymałem w drugiej ręce więc nie pomogły i okręcony w paskudny sposób usiadłem na własnej stopie, usłyszałem tylko trzask i wszystko już wiedziałem. Podniosłem się i kulejąc przemieściłem się jakieś 10 metrów w ocienione miejsce na kamieniach. Noga w kostce trochę boli, dość ograniczone czucie stopy, hmmmm. Ścigam but i skarpetę, kostka od zewnętrznej strony puchnie w oczach, nie ma szans oprzeć na niej jakikolwiek ciężar. Dociera do mnie więc, że sam nie zejdę, pierwszy tak poważny przypadek w mojej karierze 😀.
Biorę telefon, wybieram aplikację Ratunek i próbuje się połączyć, niestety ciągle mnie rozłącza a zasięg wydaje się całkiem dobry. Nic, skoro Ratunek nie pomaga dzwonię na numer alarmowy 112, tutaj operator nr 15 odbiera telefon po paru sekundach i łączy mnie z GOPR, chwilę później samochód 4x4 wyjeżdża po mnie ze Szczyrku. Mam więc jakąś godzinę czekania. Noga puchnie dalej. I tak kończy się dzisiaj moja przygoda w górach.
Po godzinie dociera do mnie samochód 4x4 GOPR, witamy się, trochę śmiechu i opatrują mnie usztywniając nogę. Siadam na przednim siedzeniu pasażera i zjeżdżamy w dół. Okazuje się, że te 400m-500m to niezły Off Road, po kamieniach, przez rzekę - jest naprawdę super - zapominam na chwilę o nodze.
Chwilę później docieramy do szpitala w Żywcu...potem z Żywca do Piekar Śląskich na urazówkę, konsultacje z lekarzami i w końcu powrót do domu.
Tak nie jechałem 😀, to tylko poza do zdjęcia.
Niestety wszystko wskazuje, że dzisiejsza wycieczka jest ostatnią wycieczką w tym roku, leczenie i rehabilitacja trochę potrwa, więc do końca roku muszę sobie znaleźć inne zajęcie 😀. W końcu znajdę czas ażeby uzupełnić bloga i wycieczki z lat 2021 i 2022, było ich całkiem sporo, więc będzie co przeglądać. Blog będzie więc żyć swoim życiem z postami Archiwum...
Pokonany dystans: 7,6 km Czas przejścia 4:23h
Ja w tym czasie bawiłem na Wzgórzach Włodzickich, upał mnie ... zniszczył :))
OdpowiedzUsuńMichał, fatalnie zakończyłeś imprezę. Staw skokowy złamany, czy skręcony?? Szybkiego powrotu do zdrowia i sprawności!
Dzięki Darek. Ach...niestety złamany, na razie 2 tygodnie w szynie, opuchlizna. Potem zdjęcie i dopiero decyzja o gipsie lub "pod nóż". Na szczęście nie ma przemieszczeń więc raczej na 90% do gipsu. Będę miał teraz więcej czasu na posty archiwalne i poczytanie Twoich wypadów z przeszłości :)
OdpowiedzUsuń